Kto wie czy wielkie epidemie nie kształtują historii bardziej nawet niż wojny, katastrofy naturalne czy wielkie odkrycia. Na przestrzeni wieków człowiek stawał bezradny w obliczu niewidzialnego, niedającego się rozpoznać wroga, ciekawe jak daleko idące skutki pandemia pociągnie tym razem. Europa doświadczała epidemii wielokrotnie. Szalejąca od połowy VI w. dżuma położyła w 18 falach 25 milionów mieszkańców Europy. Rzym nie odbudował się po tej katastrofie, starożytność stała się starożytnością i uzyskała swe historyczne ramy. Również w połowie wieku XIV rozpętała się epidemia tej choroby, zwanej inaczej czarną śmiercią, która wg najostrożniejszych szacunków pochłonęła 30% populacji nie tylko Europy. Spowolnienie gospodarcze, jak to byśmy dziś nazwali, które nastąpiło po tym pogromie jest zapewne jedną z przyczyn dla której średniowiecze utożsamiamy z wiekami zacofania, choć oczywiście nie w całej rozciągłości. Tak duża śmiertelność oznaczała wprost wtórne wyludnienie znacznych przestrzeni ówczesnego starego kontynentu. Kolejne fale dżumy wygasały przez wiele lat.
Wiek XVI to natomiast upadek imperium Azteków – czym poprzedzony? Wielką epidemia ospy przywleczonej przez Hiszpanów na zdobywany ląd. Zginęło tam od 5 do 8 mln ludzi. Następnie pojawiła się dżuma lub czerwonka, położyła do 90% ludności i mamy prawie bezludną, opustoszałą Amerykę Południową której wspaniałe zabytki zarosła dżungla. Wróćmy do Europy, gdzie w połowie XIX w. tak jak na całym niemal świecie, nastąpiło trzecie uderzenie dżumy. Trwało miejscami do 1960 r. W międzyczasie zdążyły rozchwiać się w posadach wielkie europejskie dynastie, co mocno zakręciło kołem historii, w szczególności w okolicach roku 1914. Oczywiście efektem przemieszczeń mas ludzi przy okazji napomkniętej tu wojny była hiszpanka, straszna grypa dla której szacunki zgonów są bardzo rozbieżne (od 30 do 100 mln).
Fotografia ze strony wielkahistoria
Tutaj żarty się kończą, bo wraz z nastaniem wieku XX skończyła się epoka względnej izolacji naturalnej ludzi i narodów, ograniczonych dotąd nie tylko granicami państw ale możliwościami technicznymi przemieszczania się wielkich strumieni podróżnych. Tyle uwag ogólnych, przejdźmy teraz do bardziej szczegółowej analizy wystąpień chorób zakaźnych na naszym terytorium, a w szczególności na pograniczu Mazowsza i Ziemi Dobrzyńskiej.
Można przyjąć, że nasze tereny aż do wieków średnich z racji na niewielką gęstość zaludnienia i względną izolację od dzielnic bardziej skomunikowanych nie mówiąc już o sąsiednich państwach, doświadczyły względnie mniej masowych wystąpień „morowego powietrza”. Sprzyjała temu rozproszona, dopiero tworząca się sieć osadnicza, a powiązania gospodarcze organizowały osady z większymi ośrodkami na niewielki dystans (przynajmniej taki jest stan dzisiejszej wiedzy). Dopiero zmiany polityczne towarzyszące późniejszemu średniowieczu i rozrost skupisk ludności następujący w tym okresie możemy wiązać z wystąpieniem pierwszych, wielkoskalowych zjawisk które nazywamy dziś pandemiami.
Nie znaczy to jednak, że pomory nie docierały do nas już w wiekach dawnych. W mitologii słowiańskiej występuje przecież demon Trzybek, który miał roznosić po świecie zarazy i morowe powietrze. Co ciekawe, już wtedy działanie tego stwora utożsamiano z jakimś rodzajem kary za niegodne i rozpustne zachowania.
W średniowieczu zachorowaniom sprzyjała niedbałość o kwestie sanitarne oraz położenie przy ważnych i uczęszczanych szlakach przemierzanych przez ludzi z dalekich stron. Mazowsze płockie nie było jednak mocno związane handlem. Co innego dzielnice mocniej gospodarujące. Długosz przy latach 1003 i 1006 notuje:
„Głód, mór i zaraza okropne panowały tymi czasy nie tylko w Polsce, ale i w całym prawie świecie.”
W latach 1241-1242 niemieccy kupcy razem z wyszukanymi towarami przywieźli trąd. Później dżuma pojawiała się wielokrotnie – w roku 1186, 1283, 1307, 1360, 1383, 1451, 1497. W 1495 odnotowano wystąpienia kiły – dotyczy to jednak warstwy panującej. Pod koniec XV wieku w Krakowie epidemie dżumy zdarzały się co 2-3 lata, a nawet rok po roku.
O zarazach wieku XVI wiemy co nieco za sprawą kronik opisujących wyprawy królewskie:
„Król Jego Mość Zygmunt wyjechał z Krakowa dla powietrza (…) bo już pomirało w Krakowie. (…) Droga Królowi Jego Mości była na i tam marto, po tym do Lublina z Lublina do Warszawy. Zaraz się królewski dwór zapowietrzył, marto wszędzie gdzie się jedno obrócił” – opisywał krakowski kronikarz pod datą 1588 r.
Istnieje dzieło Piotra Umiastowskiego z roku 1591 „Nauka o morowym powietrzu na czwory księgi rozłożone”. Autor przekonuje że pojawienie się komety, ogromnej liczby żab i gwałtowne zmiany pogody mają być sygnałem ostrzegającym przed nadejściem morowego powietrza. Podobnie jak szybkie gnicie mięsa wystawionego na wiatr czy zdychanie psów pojonych poranną rosą.
Za sprawą ciekawego artykułu Tomasz Kowalskiego wracamy na Mazowsze. Wspomina on na
swoim blogu o zarazie która dotknęła Sierpc w końcówce XIV w. Właśnie jako wotum dziękczynne za ustąpienie lub jako ofiara na ustąpienie „powietrza” wzniesiono kościół pw. Marii Panny. Obecnie nazywamy to miejsce popularnie „klasztorem”, (ze względu na późniejszą fundację Zofii Potulickiej) a dzisiejsze sanktuarium łączy z pierwotną intencją mnogość uzdrowień, jakich wierni doznają tu od lat. Około 1624 r. wzniesiono obok wspomnianego powyżej, kościół pw. św. Rocha z Montpellier - najpopularniejszego w czasach nowożytnych patrona „od zarazy”. Była to odpowiedź na kolejne fale epidemii które niósł ze sobą niespokojny początek XVII w. Okres dużej dynamiki przepływu mas ludzi maszerujących zbrojnie Szwedów, Rosjan i Kozaków jak również czas osłabienia ogólnej kondycji ludności w związku z grabieżami i pożarami. Pogłębiały one nędzę i pogarszały warunków bytowe. Szerzyły się czerwonka, tyfus i dżuma. Sierpc walczył z zarazą w: 1618, 1625 i 1629 r. i wzywał pomocy uznanego w Europie patrona. Jak pisze Thomas:
„W całej Europie nie wahano się wzywać pomocy świętego z Montpellier w nagłych i beznadziejnych, epidemicznych przypadkach. Podobnie uczyniono w Sierpcu.” Poniżej zaczerpnięta ze strony
Stary Sierpc fotografia Kapliczki przydrożnej św. Rocha z Montpellier we wsi Białyszewo Towarzystwo przy szosie z Lelic do Sierpca - Fot. A. Warczachowska, 2011 r.
https://starysierpc.files.wordpress.com/2020/03/roch-01.jpg
Przywleczona w 1656 r. przez Szwedów zaraza nałożyła się na wspomniane wcześniej problemy sanitarne, wywołane głównie przez opresyjną i bezwzględną, rabunkową politykę ściągania wojennych rekwizycji podczas „Potopu”. Tragedia wyniszczanej ludności dręczonej zarazą i nędzą trwała osiem lat. Kto wie, czy właśnie ta epidemia oraz zapaść gospodarcza którą za sobą ciągnęła, w skali kraju nie przyczyniła się najciężej ostatecznemu upadkowi państwowości Polskiej w kolejnym wieku. Liczba ludności miast naszego regionu spadała jak w przypadku Raciąża prawie o 75%, Lidzbark stracił w wyniku samej tylko epidemii połowę mieszkańców. To była tragedia z której ciężko podnieść państwo szargane konfliktami militarnymi.
„Podczas zarazy ludność miejska i wiejska na ogół kryła się w lasach. Nie obsiewano pól i nie zbierano plonów. Następstwem takiego stanu był głód dziesiątkujący ludność.” – Podaje Marian Chudzyński w rozdziale Dziejów Sierpca i ziemi sierpeckiej w rozdziale poświęconym XVIIw.
Środki zapobiegawcze podejmowany dla ograniczenia rozprzestrzeniania się zarazy moglibyśmy uznać niemal za współczesne. Zamykano bramy miast, wpuszczając tylko przybyszy z terenów wolnych od choroby; odwoływano targi i wszelkie imprezy skupiające ludzi. Ponadto wypędzano z miast żebraków i prostytutki. Ciała ofiar zakopywano głębiej niż normalnie a cały ich dobytek palono. Leczenie sprowadzało się jednak do znanych powszechnie, równie drastycznych jak bezskutecznych metod, tj. upuszczania krwi, okładów z rozciętych ropuch, spożywania skruszonej ropnej wydzieliny innych chorych.
Spójrzmy nieco dalej na Ziemię Dobrzyńską. Rejon Skępego dżuma nawiedziła trzykrotnie w latach 1624-1625. Natomiast sejmiki które miały odbyć się w Lipnie w 1703, 1709 i 1710 przeniesiono do Skępego, ze względu na morowe powietrze. Podobna epidemia zapanowała w okresie 1708 - 1710.
Końcówka wieku XVII to kolejne przemarsze Rosjan i Szwedów, kolejne fale zachorowań na przywleczone paskudztwa. Trzeba też odnotować, że dżuma dotarła do nas znowu w latach 60 wieku XVIII. To właśnie kordon sanitarny utworzony wtedy przez Austrię i Prusy na granicy z Rzeczpospolitą jak też towarzyszące aneksje terenów pogranicza, stały się zachętą i próbą generalną dla przyszłych zaborców.
Przełom wieków XVIII i XIX określany jest znowu jako czas epidemii i spadku liczby ludności. Przez ziemie polskie w latach 1831 – 1923 przetaczały się epidemie cholery. To choroba wywołana przez bakterie, szczególnie szerzyła się w krajach o niskim standardzie sanitarnym, po wojnach i innych katastrofach. Łatwo dociec, że przynieśli ją żołnierze carscy, po stłumieniu powstania listopadowego.
Cmentarz epidemiczny w Józefowie, niedaleko Łukoszyna przy trasie z Sikorza do Bożewa przypomina o traumie mieszkańców wsi mazowieckiej, która na wiele lat pozostała w lokalnej świadomości. Starsze osoby pamiętają jeszcze pielgrzymki z Łukoszyna do Żurawina. Była to wędrówka powtarzana rokrocznie jako wyraz dziękczynienia za ustąpienie straszliwej choroby.
„Jeśli kiedy przerwą pielgrzymowanie ludzie z Łukoszyna do Żurawina - cholera znów zdziesiątkuje wieś.” Warto przypomnieć, że odnalezienie i przypomnienie tego miejsca to zasługa członków naszego stowarzyszenia. Mieszkańcy pobliskiej wsi postawili nowy krzyż i zadbali o nekropolię. Na miejscach związanych z pochówkiem ofiar, jak i w miejscowościach dotkniętych cholerą spotkamy charakterystyczne krzyże z dodatkową krótszą belką u góry. To niechybna wskazówka by w chwili modlitwy wspomnieć o losie zmarłych w tych strasznych okolicznościach. Poniżej stary krzyż na cmentarzu w Józefowie.
http://forum.tradytor.pl/download/file.php?id=37781
Również
cmentarz niedaleko Kurowa w gminie Gozdowo został odnowiony przez Tradytorów. Tam także spoczywają ofiary cholery.
Największe nasilenie epidemii tej choroby w zacofanym krańcu imperium carów miało miejsce w latach: 1847, 1849, 1852, 1855, 1867, 1873, 1894. Niosły ze sobą nie tylko śmierć ale również, w połączeniu z dotkliwymi klęskami tych lat (powodzie, susze, gradacje szkodników) drożyznę i biedę, pogłębiając zatem zastój gospodarczy tej i tak wyniszczonej przez zaborcę prowincji. Odnotowano że w 1855 chorowała ludność Białoskór koło Goleszyna w sierpeckim. Również Goleszyn posiada zatarty cmentarz choleryczny. W 1867 r. cholera zdziesiątkowała Żuromin, w 1894 r. dotkliwie ucierpiał Bieżuń, co łączyło się z tragedią ubogich i dzieci.
„Na cholerę zmarł w Sierpcu lekarz Wojciech Chrzanowski, w Bieżuniu felczer Józef Rajkowski. Grasują też epidemie szkarlatyny (płonica), malaria, szkarlatyna, odra. Powszechna jest gruźlica. Epidemiom sprzyja nędza, brak higieny i zdrowej wody, trzęsawiska i błota (wilgoć). Leczenie utrudnia brak szpitala w mieście. Cholera dotknęła kilkoro Czachorowskich w Łukoszynie w roku 1880.”
Mieszkańcy Płocka używają w nazewnictwie części swojego miasta określenia „cholerka”. Jako dziecko zastanawiałem się, skąd taka nieładna nazwa przylgnęła do terenów malowniczo położonych nad skarpami doliny Wisły na wschód od ogrodu ZOO. Później dowiedziałem się że ma to związek z pokaźnymi ilościami chorych którzy mieli być separowani podczas epidemii właśnie w tamtych, niezaludnionych gęsto rejonach. Nad jarem opadającym do Wisły powstał prowizoryczny szpital. Źródła podają że zmarłych chowano w miejscu gdzie dziś stoi kościół św. Józefa. Nie jest to do końca prawda, czego dowodzą dociekania prowadzone na naszym forum w
odpowiednim wątku. Cmentarz jest dziś zabudowany również mieszkaniowo. Poza tym, zmarłych z Płocka chowano na kępie tokarskiej.
„Zabroniono stykać się z chorymi. Ale gdy w Drobinie, gdzie panowała epidemja, zabrakło żywności, Płocczanie dobrowolnie ją tam zawieźli. Gdy chorego karczmarza przywieziono z Sochaczewa, umieszczono go w szpitalu św. Trójcy, gdzie zmarł z oznakami tej choroby, ale ona Płocka jeszcze nie zagarnęła. Dopiero po powtórnej bytności Moskali w lipcu cholera poczęła w Płocku gospodarować".
Pod Zawidzem, nasz niezawodny Zbyszek na jednej ze swoich wypraw, które wiele wniosły już na forum, uchwycił resztki
cmentarza cholerycznego. Nie mamy danych o okresie w którym grzebano zmarłych. Również w Strzegowie (pow. mławski) natkniemy się na analogiczny obiekt. Thomas znalazł za to relikty cholerycznego cmentarza w Ławiczku w pow. lipnowskim. Oprócz cholery XIX wieczną ludność prześladował także tyfus. Znany jest z naszych wypraw cmentarz koło Bryńska w lasach na zachód od Lidzbarka Welskiego. Sam Lidzbark, a dokładnie Jamielinik położony w pobliskim lesie posiada miejsce zmarłych znowu na cholerę. W 1894 ta sana choroba dotkliwie potraktowała Sierpc.
„W listopadzie, grudniu i styczniu w okolicznych miasteczkach i osadach panowała silnie cholera; całe szczęście, że tylko kilka tygodni trwała. Najwięcej zabrała ofiar w Sierpcu, gdyż prawie każdy, kto zachorował, umierał (…) Trudno dojść przyczyny, dlaczego w tem miasteczku przybrała epidemia tak złośliwy charakter. Jedni przypisują to złej wodzie, inni – żydom. Bądź co bądź ci ostatni winni byli jej rozprzestrzenienia się, bo przez długi czas trzymali w największej tajemnicy przed władzą i katolikami cały stan rzeczy, choć już kilkadziesiąt ofiar cholera sprzątnęła.
Na naszych mapach zaznaczono kilka innych cmentarzy epidemicznych z tego okresu. Zebrane dane wymagają jednak znaczącego uzupełnienia, i tu oczywiście prośba do czytelników, o odwiedzanie naszego forum i dzielenie się własnymi spostrzeżeniami i odkryciami.
Cmentarze, również epidemiczne, na naszych mapach
W wieku XX śmiertelne żniwo zbierał dur brzuszny. To paskudztwo wywoływane przez bakterie zabiło w latach 1919-1924 prawie 10 tysięcy Polaków. Stosowanie antybiotyków i szczepionek pozwoliło rozprawić się z tą chorobą, jak też z gruźlicą, dyfterytem czy polio. Śmiertelne żniwo w latach 1918-1920 zbierała jednak hiszpanka.
„Całe gminy leżą w ogromnej gorączce, wielu chorym bucha krew z ust i nosa. Kto się zaziębi, ten idzie na tamten świat”
Zdjęcia obrazujące sytuację na oddziałach zakaźnych możemy porównać do obrazków oglądanych dziś w mediach. Szczególne nasilenie pandemii wystąpiło w Polsce południowej. Jakby mało miała wtedy rodząca się Polska problemów ze śmiertelnymi wrogami. Sytuacja wojenna jest też zapewne przyczyną, dla której statystyki dotyczące zachorowań i zgonów są tak ubogie. Wiemy jednak że w Warszawie zmarło na tę chorobę 1,5% populacji.
Ostatnią dużą epidemią było wystąpienie w 1963 r. ospy nazwanej wrocławską. Przywlókł ją z Azji oficer SB. Z 99 zakażonych 7 zmarło. Miasto zostało na kilka tygodni sparaliżowane i odcięte od reszty kraju kordonem sanitarnym.
Tak w wielkim skrócie i na pewno w wielu miejscach wymagających uzupełnienia wygląda historia naszej walki z niewidzialnymi wrogami – wirusami i bakteriami. Kolejny rozdział piszemy teraz my i odpowiedzialnym zachowaniem, troską o zdrowie nasze i innych mamy zapewne dać odpowiedź na pytanie: czy jako ludzie rozwijamy się, czy popełnimy znów stare błędy. Obyśmy byli zdrowi.
Skomentuj na forum...